Stoję w fioletowym pomieszczeniu w kształcie sześcianu. Rozglądam się i dostrzegam drzwi, przez które przed chwilą tutaj wbiegłam. Uciekałam przed policyjną nagonką na obywateli niespełniających kryteriów przykładnego mieszkańca.
Nie wiedziałam jak się tam znalazłam, ale miałam pewność, że istnieje sposób na wydostanie się z obcego pomieszczenia. Nagle drzwi otworzyły się. Stanęła w nich Ewka. W jednej ręce trzymała smycz z zaprzężonym Chartem Afgańskim, w drugiej zniewolonego neandertalczyka. Jednak prehistoryczny człowiek nie przypominał swoich ówczesnych towarzyszy. Wzrostem nie grzeszył, w zamian za to mógł się poszczycić solaryjną opalenizną drugiego stopnia i budową ciała niczym Dawid Michała Anioła. Zadowolony położył się na ziemi, ciesząc się jak uradowany kundel domagający się drapania po brzuszku.
Chwilę potem wszyscy w czwórkę wędrowaliśmy fioletowym korytarzem do jasnego wyjścia. Biło od niego oślepiające białe światło. "Jesteśmy strażnikami FaceBooka" - wypowiedzieliśmy chórem i jasność ogarnęła całą powierzchnię świata snu.
wtorek, 23 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz